Krucjata dziecięca

  • 28.00 zł

Gabriel Maciejewski

Krucjata dziecięca

120 stron formatu B6 (12 x 17 cm) + wkładka barwna 8 stron. Seria: Małe książki o wielkich sprawach. Broszura klejona, oprawa twarda.

Klinika Języka, wyd. I, Szczęsne 2023

ISBN: 978-83-67044-10-3

 

O „Klinice języka”

Historia nie musi być nudna. Historia może być (i jest) pasjonująca, jeśli tylko podać ją w odpowiedniej formie. Książki wydawane przez „Klinikę Języka” nie opiewają nieubłaganego postępu i sprawiedliwości społecznej, wręcz przeciwnie patrzą na procesy dziejowe z pozycji kontrrewolucyjnych, dzięki czemu opisane historie nabierają smaku. Niespotykane to od lat spojrzenie na historię i dlatego warte poznania.

Spis treści

  1. Konwencja
  2. Postaci mało interesujące
  3. Islam i Europa – literackie fantazje
  4. O naturze wiedzy i strukturze handlu

Mimo tego, iż do naszych czasów zachowało się aż 56 relacji opisujących krucjatę dziecięcą, żadna z nich nie wyjaśnia przekonująco tego fenomenu. Przez lata był on i jest nadal pożywką dla teorii spiskowych wymierzonych w Kościół, choć opisane w kronikach fakty przeczą zaangażowaniu hierarchii w to przedsięwzięcie. Ktoś jednak je zaaranżował. Kto? Książka niniejsza jest próbą odpowiedzi na to pytanie.

Przeważnie też o spowodowanie wypadków znanych jako krucjata dziecięca oskarżano Kościół, który zaraził dzieci swoim fanatyzmem i obłąkaną ideą odzyskania Ziemi Świętej, która przecież należała już do muzułmanów, pragnących jedynie pokojowego współistnienia ze światem chrześcijańskim. To jest propaganda, której cel i przyczyny nie są, póki co, badane. Żyje ona jednak w świadomości ludzi zainteresowanych tematem i nikt z nich nawet nie próbuje wyjaśnić fenomenu krucjaty w inny sposób. Bo taki sposób nie może istnieć przecież. Jeśli Kościół dysponuje narzędziami wpływu na masy, czyli amboną i pismem, to jasne jest, że to księża są winni tragedii dzieci z Francji i Niemiec.

Co w takim razie z winnymi, którzy te dzieci sprzedali co z Hugonem Żelaznym i Wilhelmem Wieprzkiem? Oni po prostu skorzystali z okazji, byli wszak kupcami, handlowali czym się dało, żeby zarobić na chleb codzienny.

Lecz, gdy okazuje się, że Wilhelm Prosiak tytułowany był – amiralis de Messina – co nie znaczy, że był admirałem, lecz że był emirem, emirem z Messyny. A skoro tak, to w żaden sposób nie można się dziwić, iż Hugo i Wilhelm znaleźli się na drodze tych dzieci.

Niestety, historycy, propagandziści, filmowcy stworzyli konfabulację, która narastała przez wieki. Wszyscy oni próbowali sobie zarobić na opisach niedoli tych biednych dzieci sprzedawanych do haremów i domów publicznych na wschodzie, wskazując jednocześnie na Kościół jako winowajcę tej tragedii.

Nigdy dość przypominania, że ani papież, ani król Francji nie poparli krucjaty. Nigdy dość zadziwienia na fakt, że biedny pastuszek został postawiony przed obliczem Filipa Augusta, a jego niemiecki odpowiednik przed obliczem papieża Innocentego. Nawet jeśli są to tylko późniejsze projekcje wskazują one na wolę i zaangażowanie ludzi manipulujących przy tej narracji.

Chyba nie było trudnym dla cwanego handlowca stworzyć mit w społeczeństwie chrześcijańskim, żyjącym raczej wg Dekalogu, ufnym – o potrzebie poświęcenia się. Nietrudno wykazać zasadność oddelegowania np. jednej z latorośli do pieszej pielgrzymkowej wycieczki w celu oswobodzenia Grobu Chrystusa. Cel znakomity, a że fałszywy …